Sytuacja gospodarcza i rynek pracy są w całkiem niezłej kondycji, coś jednak nie pasuje do obrazka: ZUS i Fiskus. Te molochy są tak niewydolne (zwłaszcza ten pierwszy), że muszą pobierać wysoki haracz od pracodawcy (pośrednio od samego Kowalskiego). Pracodawcy uciekają przed haraczem zatrudniając ludzi na najniższą krajową, a resztę kasy "dają zarobić" na umowę o dzieło (nierzadko całkiem nieźle).
Sytuacja nie napawa do optymizmu, zwłaszcza że i ja należę do tej grupy. Specjaliści straszą możliwością załamania w ZUS-ie, niskim przyrostem naturalnym i zamieszaniem wokół
drugiego filaru. Można by zatem sądzić, że emerytura sporej części społeczeństwa będzie głodowa.
Tu jednak pojawia się iskierka nadziei: Indywidualne Konto Emerytalne czyli potocznie
trzeci filar. Zawsze przechodziłem obok niego obojętnie, jednak ma szereg zalet: przykładowo mój bank oferuje oprocentowanie IKE nawet do 10% w skali roku, przy oszczędzaniu ok. 30lat. Przy symulacji:
- okres: 30 lat
- wpłaty 100zł/mies.
- zysk netto 8% (tyle co niezły fundusz obligacyjny)
mamy szansę pobierać ~1tyś. zł/mies przez 20 lat. Teraz rodzi się zasadnicze pytanie, co do k**** nędzy ZUS robi z moimi pieniędzmi? Wygląda zatem na to, że sytuacja ludzi, których pracodawcy próbują kiwać (silny eufemizm), nie jest taka czarna. Przy porozumieniu z pracodawcą można dodatkowe fundusze wpłacić na IKE i dużo lepiej na tym wyjść. Na lodzie pozostaną beneficjenci opieki społecznej:
- rolnicy z ich KRUS-em
- wcześniejsi i pomostowi emeryci (pozdrawiam górników)
- nadzwyczaj żywotni renciści
ale ja mam ich głęboko w zusie!
1 komentarz:
Całkowicie popieram, czekam aż ZUS upadnie, bo ściągają tyle kasy i jeszcze śmią mówić, że mi na emeryturę nie starczy.
Prześlij komentarz